Każdy , kto decyduje się na pomoc innym, musi jednak pamiętać, aby pomoc nie stała się kłopotliwa dla obdarowanego. Tymczasem słupscy radni PO zorganizowali akcję pomocową, która dla słupskiego szpitala stanowi problem. Jak to możliwe? – zapytaliśmy Marcina Prusaka rzecznika prasowego słupskiego szpitala
Akcję pomocową słupskich radnych PO zainspirował Bogusław Dobkowski, który był pacjentem oddziału covidowego w słupskim szpitalu. W emocjonalnym wpisie w mediach społecznościowych napisał:
Dostając bogate paczki wspierałem ich trochę, a teraz są sami. Dajmy im odrobinę radości wzbogacając b. skromną dietę szpitalna o…soczki owocowe i warzywne, banany, mandarynki, jogurty, serki, a nawet zwykłe Kubusie i cukierki.
Jako pierwszy do akcji przyłączył się radny Kamil Bierka, który zamieścił na FB informację, że na tym oddziale znajdują się osoby , którymi nie interesuje się rodzina i znajomi i którzy są pozbawieni wsparcia. Na apel szybko odpowiedziało wielu darczyńców, co sprawiło, że coraz to nowa dostawa prowiantu trafia do słupskiego szpitala. Wszystko byłoby ok, ale nagłośniona w mediach akcja pomocowa dla oddziału covidowego, okraszona zdjęciami radnych, wywołała kilka telefonów od mieszkańców Słupska. Rozumiejąc potrzebę radnych do niesienia pomocy ludziom dotkniętych chorobą, nie kryli rozgoryczenia.
Proszę mi wytłumaczyć, jak to możliwe, że pan Dobkowski chwali się, że dostawał na oddział paczki z żywnością, skoro ja nie mogę podać niczego mojej siostrze , leżącej na oddziale od prawie dwóch tygodni? Czy to możliwe, że niektórzy mają przywileje?
By wyjaśnić sprawę skontaktowaliśmy się z rzecznikiem szpitala Marcinem Prusakiem. Z uzyskanych informacji wynika, że indywidualne przekazywanie czegokolwiek bezpośrednio na oddział covidowy jest niemożliwe, by nie stwarzać okazji do transmisji wirusa. Oddział covidowy jest w tym względzie szczególnie chroniony, to typowa izolatka. Rzecznik szpitala potwierdził natomiast, że do szpitala trafiają dary przekazywane przez radnych, ale … są one kłopotem. Jak to możliwe? Odpowiedź jest prosta. Dary są nieprzemyślane i nie dostosowane do potrzeb pacjentów.. Wśród darów znajdują się wysokosłodzone soczki , jogurty owocowe, owoce, czekolady, batoniki i wafelki. Jedna z osób zaangażowanych w pomoc zaproponowała nawet przywiezienie …jajek! Tymczasem zdecydowana większość pacjentów szpitala ma zdiagnozowaną cukrzycę, część uczulenie na laktozę i każdego pacjenta obowiązuje dieta. W tej sytuacji personel szpitala nie może podawać chorym wszystkiego, co ludzie – kierowani impulsem pomocy – przynoszą jako dary.
Szpital chętnie przyjmie pomoc, ale musi ona odpowiadać potrzebom. W obecnej sytuacji z radością przyjmowane są środki czystości (mydła, szampony, balsamy do ciała, ręczniki papierowe, chusteczki nawilżone), których to środków izolowani pacjenci oddziału covidowego potrzebują najbardziej. Artykułem pierwszej potrzeby jest przede wszystkim niegazowana woda butelkowana w opakowaniach z tzw. dzióbkiem czyli niekapkiem.
Pacjenci szpitala, szczególnie pacjenci covidowi ze względu na chorobę i dedykowaną im dietę i leki, muszą być mocno nawadniani. Jest to jeden z elementów leczenia – wyjaśnia rzecznik szpitala Marcin Prusak.
Informacje o tym, co jest potrzebne pacjentom te dotarły do radnych , ale nadal dostarczane są wyłącznie produkty żywnościowe. Co zatem dzieje się z darami , które dostarczają do szpitala słupscy radni?
Rozdajemy je komu popadnie – wyjaśnia rzecznik słupskiego szpitala. Część trafiła na pediatrię, część na inne oddziały, ale taka nieuzgodniona z nami pomoc to jednak spory problem.
Jeśli ktokolwiek chce pomóc pacjentom oddziału covidowego w ramach indywidualnej lub zorganizowanej akcji pomocowej proszony jest o uprzedni kontakt z działem marketingu słupskiego szpitala lub z rzecznikiem prasowym pod nr tel: 59 8460 611 lub 504 66 31 07 oraz mailowo na adres: m.prusak@szpital.slupsk.pl.
Bożena Bugańska